Święta Wojna toczona na przełomie wieków między Anwilem i Śląskiem wróciła. Być może jej „jakościowy ciężar” jest póki co mniejszy, niż przed dwudziestu laty, jednak emocje towarzyszące spotkaniom obu ekip były wyczuwalne we włocławskiej Hali Mistrzów od pierwszej do ostatniej minuty niedzielnego spotkania. Spotkania, które zakończyło się zwycięstwem włocławian 96:85.
Śląsk w swoim pierwszym sezonie po powrocie do EBL spisywał się dotąd poniżej oczekiwań, zwłaszcza działaczy klubu z Dolnego Śląska. Za winnego bilansu 3:5 uznano trenera Adamka i w meczu z włocławianami z ławki kierowali grą Śląska dotychczasowi asystenci – Marcin Grygowicz i Maciej Maciejewski, niestety dla wrocławian zmieniło to niewiele, przegrali trzeci mecz z rzędu.
Choć pierwsze punty w spotkaniu zdobył Śląsk, to kolejne trzy minuty przyniosły rosnącą przewagę Anwilu, zwłaszcza dzięki znakomitej w tej części grze Shawna Jonesa. Gra Anwilu mogła się podobać, zespołowość, dobra gra w obronie skutkująca przechwytami i niezłe statystyki w walce pod koszem – to mogło podobać się kibicom. Kiedy na cztery minuty przed końcem kwarty efektowny wsad zaliczył Ricky Ledo, doprowadzając do wyniku 16:6, szkoleniowcom gości nie pozostało nic innego jak prosić o przerwę. Ta, wyraźnie wybiła z rytmu gospodarzy. Po celnych trafieniach z dystansu Gabińskiego i Gibsona przewaga Rottweilerów zaczęła spadać. Ostatecznie, po 10 minutach Anwil prowadził 23:20.
To co nie udawało się w końcówce pierwszej kwarty nie udawało się też na początku następnej. W grze Anwilu pojawiła się nerwowość i kłopoty w ataku. Kolejnych pięć punktów Aleksandra Dziewy dały gościom remis 25:25. Po chwili prowadzili już różnicą trzech punktów. Powrót na parkiet Ledo i Jonesa pozwolił podopiecznym Milicicia na opanowanie sytuacji. Zwłaszcza gra tego ostatniego mogła się podobać. Środkowy robił dokładnie to czego od niego wymagano, znakomicie odnajdował się w walce pod koszem, dobrze obserwował parkiet, był nieustępliwy w obronie i skuteczny w ataku. Pod jego nieobecność gra Anwilu wyglądała zdecydowanie gorzej, czego potwierdzeniem była końcówka drugiej kwarty. Po pierwszej połowie Śląsk prowadził 42:44.
Od mocnego uderzenia zaczęli drugą połowę podopieczni Igora Milicicia, kolejno za trzy trafiali: Freimanis, Dowe i dwukrotnie Ledo. Gracze z Dolnego Śląska nie pozostawali jednak dłużni i wykorzystując błędy w obronie Anwilu zniwelowali przewagę gospodarzy do jednego punktu (60:59) by po chwili wyjść na niewielkie prowadzenie. Wymiana ciosów trwała w najlepsze. Jednak w końcówce, kilka prostych błędów wrocławian pozwoliło na powiększenie przewagi przez Rottweilery (78:74).
Początek ostatniej odsłony spotkania to dominacja Anwilu, który po celnych rzutach z dystansu Freimanisa i Simona zbudował 10-punktową przewagę. Kiedy na niespełna 4 minuty przed końcem potężnym al po podaniu Dowe'a popisał się Wroten nikt nie miał wątpliwości, że to spotkanie zakończy się po myśli włocławian, którzy w tym momencie prowadzili 92:79.
To nie był znakomity mecz włocławian, niemniej zdecydowanie lepszy, niż ostatnie spotkania Rottweilerów w EBL. Zadziorność i nieustępliwość w obronie (8 bloków) i zespołowość oraz konsekwencja w ataku, tak Anwil zaprezentował się w niedzielę. To było znakomite spotkanie Ricky'ego Ledo i Shawna Jonesa (który najwyraźniej coraz lepiej odnajduje się w zespole), jednak warto też odnotować kolejne świetne zawody Freimanisa, który w tym sezonie gra najrówniej ze wszystkich koszykarzy Anwilu.
Na pomeczowej konferencji prasowej pojawił się Kamil Łączyński, który przez ostatnie lata reprezentował barwy włocławskiego klubu.
Mam z tą halą, z tym klubem wiele wspaniałych wspomnień – mówił, zapewniając, że w minionym tygodniu płynęło do niego wiele pozytywnych sygnałów z Włocławka – Dzisiaj reprezentuje barwy odwiecznego rywala i chciałem utrzeć nosa Anwilowi i poprowadzić zespół do wygranej.
Musimy być pokorni. Daleka droga przed nami – mówił po zwycięstwie swoich podopiecznych Igor Milicić – Szukamy najlepszych rozwiązań dla naszej drużyny. Zawodnicy są coraz bardziej świadomi, co zrobić na boisku, żeby wygrywać każdy mecz. Obojętnie z jakim przeciwnikiem.
Kolejne spotkanie włocławska ekipa rozegra w sobotę. Przeciwnikiem włocławian w EBL będzie MKS Dąbrowa Górnicza. Początek spotkania o 16:00.
Komentarze (0)