To nie było najlepsze spotkanie w wykonaniu Rottweilerów, ale dobra gra w drugiej i niezła w trzeciej wystarczyły do zwycięstwa. Anwil, na własnym parkiecie odniósł pierwsze zwycięstwo w tej edycji BCL, pokonując EB Pau-Lacq-Orthez 95:87.
Po kompromitującej mistrzów Polski porażce w ostatniej ligowej kolejce, było jasnym, że włocławianie muszą zaprezentować znacznie lepszą koszykówkę i większą koncentrację, by móc myśleć o pokonaniu francuskich rywali. Tak też się stało, choć do gry koszykarzy Anwilu można mieć ponownie kilka zastrzeżeń.
Choćby do początku spotkania, kiedy to goście wypracowywali swoją przewagę, a Rottweilery goniły rywali. Obraz gry odmieniło pojawienie się na parkiecie Wrotena (rozpoczął mecz na ławce) i kapitana Szymona Szewczyka. Reprymenda, jakiej (podobno) doświadczył po ostatniej porażce amerykański rozgrywający wpłynęła na niego mobilizująco, bo do przerwy zgromadził na swoim koncie 16 punktów. Ważne trafienia zaliczał też Szewczyk i chwilami nieustępliwy w obronie Anwil prowadził do przerwy 52:40.
Trzecia kwarta upłynęła na kontrolowaniu wyniku przez podopiecznych Igora Milicia, rywale nie mieli „strzelb” by dojść do włocławian na mniej niż 5 punktów, po czym Anwil na powrót uspokajał sytuację na parkiecie.
Ostatnia kwarta spotkania mogła jednak przywołać najczarniejsze wspomnienia z sobotniego meczu z Treflem. Blisko dwudziestopunktowa przewaga z początku kwarty została roztrwoniona w ciągu zaledwie kilku minut i goście zbliżyli się na sześć punktów, na niespełna dwie minuty przed końcem. Ten jednak należał do ekipy z Włocławka, która wygrała swoje pierwsze spotkanie w tym sezonie rozgrywek Ligi Mistrzów. Następny mecz Rottweilery zagrają z Hapoelem. Wyjazdowe spotkanie obędzie się w środę, 6 listopada.
Komentarze (0)