To miał być zacięty, emocjonujący mecz, w którym obie strony mogły w końcowym rozrachunku wyszarpać zwycięstwo. I taki był, niestety tylko przez 3 kwarty. Anwil przegrywa w Gdyni i jest o krok od odpadnięcia z walki o obronę tytułu.
O ile można było się spodziewać, że mecze z Arką nie będą dla podopiecznych trenera Igora Milicicia łatwym zadaniem, a w głowach kibiców wciąż powracał bilans 3:0 w spotkaniach z ekipa z Gdyni, jednak po dwóch wyjazdowych przegranych pozostaje pewien niedosyt. Żal zwłaszcza porażki w pierwszym spotkaniu, kiedy zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. W meczu numer dwa tak różowo nie było.
To było spotkanie obrony, dość powiedzieć, że drużynom w pierwszych trzech kwartach meczu udawało się zatrzymać przeciwników w granicach 20 zdobytych punktów (16:20, 16:10, 18:20). W mecz lepiej weszli podopieczni trenera Frasunkiewicza, którzy przez większą część pierwszej odsłony prowadzili, niemniej była to przewaga skromna, a Anwil szarpał rywali by w końcówce wyjść na czteropunktowe prowadzenie.
Podobny przebieg miały dwie kolejne odsłony spotkania. Obie drużyny nie mogły przebić się przez obronne zasieki rywali i wynik wciąż oscylował wokół remisu. Być może, z punktu widzenia włocławskiego kibica wynik ten byłby znacznie lepszy, gdyby nie strzelecka niemoc Rottweilerów. Ivan Almeida, który miał być w tej serii jednym z motorów napędowych ataku Anwilu, w sobotnim spotkaniu nie istniał. Jego skuteczność (2/13 z gry, 0% za trzy) mówi wszystko o ofensywnym otencjale Anwilu w tym dniu. Nie tylko „El Condor” miał bowiem tego dnia strzeleckie problemy. Z niewiele lepszą skutecznością (na poziomie mocno poniżej 40%) trafiali też inni. Jedynie Lichodiej i Łączyński mogli pochwalić się skutecznością pozwalającą myśleć o pokonaniu rywali. Nic dziwnego, że kiedy gdynianie zaczęli wreszcie wykorzystywać kreowane sytuacje – sytuacja Anwilu stała się rozpaczliwa. Tak stało się III kwarcie.
Jeszcze w końcówce kwarty Anwil prowadził 7 punktami i można było się spodziewać, że pójdzie za ciosem. Tak się jednak nie stało. Sygnał do odrabiania strat dał celną „trojką” Szubarga, chwilę później w kontrze trafił Ginyard a włocławian „dobił” rzut z dystansu Wołoszyna, który powoli wyrasta na cichego bohatera tych półfinalów.
W ostatniej odsłonie gracze z Gdyni nie zwalniali tempa, niemiłosiernie dziurawiąc kosz rywali rzutami z dystansu. Anwil nie potrafił i nie mógł odpowiedzieć, gdy zawodzili strzelcy i ostatecznie przegrał spotkanie 78:65.
Kolejny mecz półfinałów we włocławskiej Hali Mistrzów już jutro (21.05). Początek spotkania o 17:45. Aby myśleć o obronie mistrzowskiego tytułu Anwil musi to spotkanie wygrać.
Komentarze (0)