Anwil zaimponował. GTK na deskach

2019-04-15 08:28:38, Maciej Kowalczyk

Mecz ataku. Lekki, łatwy i przyjemny – takie spotkanie zobaczyli kibice w Hali Mistrzów. Anwil pewnie pokonał ekipę GTK 113:81. Oprócz wyniku kibiców we Włocławku cieszyć mogą dwie rzeczy. Długi pobyt na boisku, wracającego po kontuzji, Aleksandra Czyża i kolejne dobre spotkania Michała Ignerskiego (10 pkt, 5 zb.), który potwierdza, że wciąż pozostaje zawodnikiem z „pierwszoligowym paszportem”.

Spotkanie rozpoczęło się idealnie dla włocławian. Po punktach Sobina i Zyskowskiego prowadzili już 8:0. Gospodarze mogli imponować zaangażowaniem w defensywie, dzięki której zespół z Gliwic nie potrafił odnaleźć się pod koszem przeciwników. Choć po chwili za trzy trafił Słupiński, to w odpowiedzi
z dystansu trafili też Łączyński i Zyskowski a spotkanie powoli zaczęło przypominać egzekucję nie najlepiej dysponowanych przeciwników. Na sześć minut przed końcem kwarty przegrywali oni już 18:3. Choć gliwiczanie w końcu uporządkowali swoje szyki, to bezapelacyjnie podopieczni trenera Milicicia dominowali na parkiecie, imponując szybkością rozgrywania i zespołowością (13 asyst zespołu). Ostatecznie włocławianie wygrali pierwszą odsłonę 33:19.

Druga kwarta nie przyniosła odmiany. Włocławianie wciąż dominowali a podopieczni trenera Turkiewicza, choć nie odstawali od przeciwników tak, jak na początku spotkania, wciąż nie potrafili odnaleźć recepty na rozgrywający dobre spotkanie Anwil. Po punktach Simona w szóstej minucie kwarty
Rottweilery wysunęły się na najwyższe prowadzenie 48:26. Włocławianie grając na znakomitej skuteczności „za dwa” raz po raz znajdowali drogę do kosza przeciwników i przewaga systematycznie rosła, by na koniec kwarty wynieść 31 punktów.

Po przerwie zespół z Gliwic w stylu swej gry nie zmienił nic. To raczej włocławianie zmniejszyli nieco tempo, co pozwoliło na zmniejszenie strat do 26 punktów. Jednak tylko na chwilę, kolejne trafienia Zyskowskiego, Lichodieja i Sobina ponownie zniweczyły wysiłki GTK. Anwil dominował i było jasne,
że przeciwnicy mogą walczyć jedynie o zminimalizowanie rozmiarów porażki. Nawet jednak to zadanie wydawało się tego dnia przerastać ekipę ze Śląska. Goście wydawali się pogodzeni z porażką i zbyt powolni i przewidywalni, by móc powstrzymać rozpędzony Anwil. Kiedy w czwartej kwarcie przewaga włocławian sięgnęła 40 punktów (94:54, na siedem minut przed końcem) na trybunach rozpoczęła się już feta. Anwil wygrał to spotkanie 113:81. 

Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz