Anwil Włocławek - Hydro Truck Radom 97:73

2019-03-17 09:43:05, Maciej Kowalczyk

Po kompromitującej przegranej z ubiegłego tygodnia koszykarze Anwilu stanęli przed szansą odbudowania zaufania kibiców. Cel został wykonany, choć trzeba też zauważyć, że ekipa HydroTruck Radom poprzeczkę zawiesiła nisko, bardzo nisko.

Początek spotkani mógł zadowolić włocławską publiczność. Zaangażowanie - tego koszykarzom Igora Milicicia nie można było odmówić. Choć to radomianie zaczęli od szybkich punktów i prowadzenia, w dalszej części kwarty to Rottweilery dyktowały tempo gry utrzymując utrzymując niewielką przewagę. Agresywna obrona i walka o zbiórki, w wykonaniu Lichodieja i Sobina, przynosiły skutek i gracze HydroTrucku mieli coraz większe problemy z dotarciem pod kosz rywali, czy chociażby odnalezieniem dogodnej pozycji do rzutu. Kiedy przy stanie 19:11 trafił Szymon Szewczyk przewaga Anwilu sięgnęła 11 punktów. Końcówka należała jednak do podopiecznych Roberta Witki, którym udało się doprowadzić do stanu 24:18.

Trzy trójki Zyskowskiego pozwolił Anwilowi odskoczyć w pierwszych fragmentach drugiej kwarty i wprowadziły włocławskich kibiców w euforię. Kiedy Ivan Almeida trafił spod kosza na 4 minuty przed końcem kwarty przewaga Anwilu sięgnęła trzynastu punktów. Anwil nie zwalniał i wciąż agresywnie krył rywali wymuszając błędy i przechwyty, po których ruszały zabójcze szybkie ataki. Po punktach Igora Wadowskiego i wolnych Almeidy na dwie minuty przed końcem kwarty Anwil prowadził już 19 punktami. Dla kibiców w Hali Mistrzów było już jasne, że tak grający Anwil przegrać tego spotkania nie może. Radomianie razili często nieporadnością, notując straty w nieprawdopodobnych sytuacjach, choć trzeba też przyznać, że przy takiej obronie włocławian (6 bloków, 7 przechwytów) zadanie mieli trudne. Wynik 53:36, do przerwy,  był najmniejszym wymiarem kary, na który mogli liczyć.

Drugą połowę Anwil rozpoczął od koncertu nieskuteczności, co skrupulatnie wykorzystali zawodnicy Roberta Witki. Po wolnych Trottera, po czterech minutach, przewaga Anwilu stopniała do 10 punktów. Po punktach Artura Mielczarka, przy stanie 57:49 Igor Milicić zmuszony był wziąć czas. Anwil powrócił odmieniony i z wszędobylskim Josipem Sobinem, dzięki któremu, po kilkudziesięciu sekundach, włocławianie ponownie cieszyli się 16 punktami przewagi. Równo z końcową syreną zza łuku trafił Chase Simon i przed ostatnią odsłoną Anwil prowadził już 19 punktami.

Ostatnia kwarta nie przyniosła większych emocji. Anwil kontrolował spotkanie i wysoką przewagę, co przy nieskuteczności rywali nie było sprawą skomplikowaną. Radomianie nie mieli pomysłu i najwyraźniej brakowało im też zaangażowania, które pozwoliłoby na wyrównaną walkę z Rottweilerami. Na cztery minuty przed końcem (90:64) jedynym pytaniem jakie zadawać mogli sobie widzowie, było to, czy gracze z Włocławka zdołają zdobyć 100 punktów.  Nie udało się. Anwil wygrał ostatecznie 97:73.

 

 

Fotorelacje


Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz