10 - na tej liczbie zatrzymał się licznik kolejnych zwycięstw Anwilu w Orlen Basket Lidze. Choć każda seria musi się kiedyś skończyć, to styl jaki zaprezentowali w tym meczu włocławianie mógł bardzo rozczarować.
Od pierwszego gwizdka w Hali Mistrzów widać było, że koszykarze z Włocławka mają problem. Duży problem – z obroną. To co dotąd stanowiło znak jakości drużyny Selcuka Ernaka tym razem zawodziło a gdynianie pokazali, że ze słabości rywali potrafią skorzystać. Jeśli do fatalnej defensywy dołożymy także mocno przeciętną skuteczność rzutów z dystansu (32 %) i 48% skuteczności rzutów za dwa, to staje się jasnym, że rywale z Gdyni mieli w poniedziałek ogromną szansę na zwycięstwo. Szansę z której skorzystali.
Pierwsza kwarta spotkania obnażyła defensywne słabości Rottweilerów w tym meczu, jednak nie zapowiadała jeszcze sensacji. Wynik oscylował wokół remisu a jej ozdobą była celna trójka Karola Gruszeckiego rzucona w ostatniej sekundzie gry z połowy boiska. Jednak kolejne 10 minut okazało się katastrofalne dla włocławian. Goście rozpoczęli od serii 8:0 i choć później włocławianie potrafili zniwelować straty do ledwie trzech punktów, to w drugiej połowie tej części gry tercet Nenadić, Djordjević, Kolenda wyprowadził gdynian na 13-punktowe prowadzenie. 57 punktów zdobytych przez gości w pierwszej połowie mówi wszystko defensywnych problemach Anwilu w tym meczu.
Po przerwie włocławianie starali się odrobić dystans, jednak to nie oni kontrolowali przebieg tego meczu. Na cztery minuty przed końcem kwarty numer 3 gdynianie prowadzili już 18 punktami, a po tej części gry 15 punktami. Anwil szarpał, starał się, ale ostatnie 10 minut nie przyniosło jedenastego zwycięstwa w lidze. Arka wygrywa z Anwilem 88:98.
Kolejne spotkanie włocławianie rozegrają już drugiego dnia świąt, kiedy w ligowym hicie zmierzą się we Wrocławiu ze Śląskiem.
Komentarze (0)