Nie tak wyobrażali sobie ten mecz kibice w Hali Mistrzów. Po zapaści w trzeciej kwarcie Anwil Włocławek przegrywa ze Spirou Charleroi 82:91.
Już początek tego spotkania mógł zawieść włocławskich kibiców oczekujących kolejnego zwycięstwa Anwilu. Już po kilku minutach chaotycznej gry w wykonaniu gospodarzy Belgowie objęli prowadzenie 4:14 i poirytowany trener Selcuk Ernak poprosił o czas. Przerwa pomogła. Rottweilery zaczęły odrabiać straty do rywala i już na niespełna cztery minuty przed końcem tej części meczu wynik oscylował wokół remisu. Kiedy półtorej minuty przed syreną za trzy trafił Karol Gruszecki na tablicy pojawił się wynik 22:19 i wydawało się, ża Anwil wrócił na właściwe tory.
To przeświadczenie mogło trwać także i w drugiej kwarcie, kiedy włocławianie stopniowo budowali przewagę, by zamknąć tę część gry wynikiem 49:39. Jedynym co mogło martwić kibiców było zdrowie Justina Turnera i Luke’a Nelsona, którzy w tej części gry opuścili parkiet narzekając na urazy i nie pojawili się już na boisku.
Trudno zrozumieć co stało się z grą Anwilu w kwarcie numer trzy. Jeszcze w pierwszej minucie tej odsłony za trzy trafił Kamil Łączyński, po czym w ataku gospodarzy posypało się dosłownie wszystko a rywale rozpędzali się z minuty na minutę. Na pięć minut przed syreną kończącą tą część meczu na tabliy wyników pojawił się remis 54:54, a był to dopiero początek kłopotów. Celne rzuty z dystansu rywali pozwoliły im na zbudowanie przewagi i po 30 minutach Anwil przegrywał 62:66.
Belgowie postawili „kropkę nad i” w ostatniej odsłonie, kiedy niemiłosiernie dziurawili kosz gospodarzy celnymi rzutami z dystansu (w całym meczu 15 celnych przy 50% skuteczności) a ich prowadzenie wzrosło nawet do 16 punktów. Przy tak dysponowanych przeciwnikach szans na zwycięstwo już nie było. Anwil przegrywa drugi mecz w ramach II rundy FIBA Europe Cup 82:91.
Kolejne spotkanie włocławianie rozegrają w ramach rozgrywek ligowych. W sobotę 14 grudnia w Hali Mistrzów podejmować będą GTK Gliwice.
Komentarze (0)