Jeszcze przed spotkaniem z rumuńskim zespołem było jasne, że włocławski Anwil tym meczem zakończy tegoroczne zmagania w europejskich pucharach. W meczu „o pietruszkę” Anwil pewnie pokonał przyjezdnych.
Trudno było spodziewać się po tym meczu wielkich emocji. Włocławianie podchodzili do spotkania ze świadomością, że wyniki w innych grupach nie potoczyły się po ich myśli i nie obronią FIBA Europe Cup. Na dodatek ich przeciwnikami była „czerwona latarnia” grupy, zespół, który trudno było podejrzewać, że zawiesi sportową poprzeczkę wysoko nad Rottweilerami.
Ostateczny wynik tego spotkania zdecydowanie nie oddaje różnicy klas pomiędzy oboma zespołami. Anwil od samego początku przejął kontrolę nad tym spotkaniem, pomimo tego, że ważne role na parkiecie pełnili już w pierwszej kwarcie Wadowski i Łazarski, czyli gracze (zwłaszcza ten drugi), którzy na co dzień nie odgrywają wiodącej roli w wydarzeniach na parkiecie. Obserwując nieporadność gości, można było odnieść wrażenie, że włocławianie mogliby ponownie zdeklasować przyjezdnych (tak jak to miało miejsce podczas pierwszego spotkania ekip), tak się jednak nie stało. Anwil grał szeroką rotacją i „oszczędnie” pozwalając nawet na wynik bliski remisu w połowie drugiej kwarty. Kiedy jednak włocławianie „przycisnęli” rywali ich przewaga błyskawicznie się zwiększyła sięgając chwilami blisko 30 punktów.
Choć pucharowa przygoda Anwilu już się skończyła, to przed kibicami z Włocławka kolejne emocje, tym razem w ligowym wydaniu. Już niedzielę niepokonani dotąd w OBL włocławianie zmierzą się w Hal Mistrzów z Dzikami Warszawa.
Komentarze (0)