Lodowy zator w rejonie Płocka już wczoraj spowodował konieczność ewakuacji mieszkańców jednej z zagrożonych zalaniem ulic. Andrzej Nowakowski, prezydent miasta, już wczoraj apelował o wysłanie w ten rejon lodołamaczy. Doprowadzilibyśmy do wielkiego nieszczęścia – odpowiadał dziś na te słowa Przemysław Daca, prezes Wód Polskich.
Zalane bulwary i woda wdzierająca się do najniżej położonych fragmentów miasta – tak przedstawiał się wczoraj wieczorem Płock. Z powodu zatoru lodowego, jaki utworzył się pod miastem, Wisła podtopiła jego część.
Zdaniem prezydenta Płocka, Andrzeja Nowakowskiego, wysłanie w kierunku miasta lodołamaczy stacjonujących na włocławskiej zaporze, rozwiązałoby problem. Ich użycie w tych warunkach meteorologicznych jest niemożliwe – odpowiadali przedstawiciele Wód Polskich. Dziś na konferencji we Włocławku stwierdził, że wysłanie do akcji lodołamaczy „doprowadziłoby do wielkiego nieszczęścia” i nawiązał do powodzi jaka w podobnych warunkach nawiedziła miasto niemal 40 lat temu:
W momencie kiedy byśmy zaczęli łamać lód w takiej sytuacji, gdy temperatury są niskie a prognozy mówią, że ujemne temperatury będą większe, doprowadzilibyśmy do nieszczęścia, tak jak w sławetnym 1982 roku. Lód by się wtedy skruszył i spiętrzył, w nocy „skleiłby się” ze śniegiem i mielibyśmy trzy razy większą pokrywę lodową. Co by to spowodowało? Po pierwsze lodołamacze mogłyby ugrząźć w tym lodzie, co byłoby zagrożeniem dla załóg. Po drugie, nie mogłyby tego lodu skruszyć i byłoby bardzo duże niebezpieczeństwo: powodzi i zagrożenie dla mostów i stopnia wodnego we Włocławku – mówił Przemysław Daca.
Prezes Daca podkreślił, że choć lodołamacze pozostają w porcie przy zaporze to w przypadku poprawy warunków są w stanie podjąć akcję natychmiast. Na to się jednak szybko nie zanosi. Jak powiedział na konferencji prezes, według prognoz IMGW ujemne temperatury, blokujące akcję lodołamania, utrzymają się do 23 lutego. Choć tak długoterminowe prognozy są obarczone dużym ryzykiem błędu.
Dopiero wtedy lodołamacze z Włocławka będą mogły wyruszyć, by stworzyć „rynnę”, którą następnie spłynie skruszony lód. Do tego czasu mieszkańcom Płocka może pomóc tylko sama rzeka i niskie temperatury. Zgodnie z wczorajszymi prognozami sytuacja na Wiśle powoli się stabilizuje i przyrosty stanu wody na Wiśle w Płocku są już wyraźniej niższe niż wczoraj. Powód jest prosty: obszar stałego lodu, na który trafiał płynący przez rzekę śryż, powodując wezbranie rzeki, w tej chwili powiększa się w górę rzeki. O ile wczoraj był on na wysokości Płocka, dziś jest już zdecydowanie dalej, powodując większe przyrosty wody poza miastem.
Jak podkreślał prezes Daca sytuacja w Płocku się stabilizuje a najbliższych 12 godzin powinno dać rozstrzygającą odpowiedź na pytanie czy miasto jest bezpieczne.
Wizyta prezesa Wód Polskich we Włocławku związana miała na celu sprawdzenie gotowości lodołamaczy do podjęcia akcji na Wiśle.
(...)te jednostki są w pełnej gotowości do uruchomienia, jak tylko pojawią się sprzyjające warunki pogodowe – podkreślał Maciej Małecki, sekretarz stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
Obecnie we Włocławku cumuje 8 lodołamaczy, które tej zimy już raz zdążyły przeprowadzić operację lodołamania. Wiemy już, że przed załogami kolejne pracowite dni. Obecnie jednak ich aktywność ogranicza się do kruszenia lodu w basenie portowym. Tak, by w przypadku poprawy warunków z miejsca wyruszyć w stronę Płocka.
Komentarze (1)