Radni pytają, dyrektor odpowiada. Gorąca dyskusja podczas sesji Rady Miasta

2020-03-03 17:37:50, Maciej Kowalczyk

Czy dyrekcja robi wszystko, aby we Włocławku pojawiali się lekarze specjaliści – pytali radni. To problem systemowy – przekonuje kierownictwo szpitala. Tak gorącej dyskusji podczas sesji Rady Miasta nie było już dawno. Powód? Sytuacja kadrowa lecznicy.

Kiedy przed tygodniem radni Sojuszu Lewicy Demokratycznej zorganizowali konferencję prasową, na której wezwali dyrekcję włocławskiego szpitala do ustosunkowania się do medialnych doniesień o zawieszeniu oddziałów pediatrii i neurologii, mało kto przypuszczał, że ten temat zdominuje debatę przez kolejne dni. Uspokajająca konferencja prasowa władz szpitala, na której zapewniano, że zawieszenia „nie ma w planach” radnych nie uspokoiła, czego wyraz dali podczas dzisiejszego spotkania z dyrektor Karoliną Welką. Zwłaszcza, że wczoraj placówka poinformowała wczoraj o zawieszeniu na kilka dni funkcjonowania poradni kardiologii inwazyjnej. 

Ta część Oddziału Kardiologii wróci do wykonywania świadczeń już jutro (04 marca), zapewnia szpital. Powodem, dla którego do sytuacji doszło, było to, że dotychczas pracujące w oddziale pielęgniarki, startujące w konkursie ofert na opiekę medyczną w poradni, złożyły oferty niezgodne ze specyfikacją konkursu, nie zgadzając się na proponowane przez szpital warunki (chodzi o wydłużenie godzin funkcjonowania poradni). W efekcie od 1 marca poradnia zawiesiła działalność, jednak tylko na kilka dni. Już jutro do pracy ma przystąpić nowy zespół. W tej sytuacji jednak pojawiły się pytania, co do skali problemów kadrowych w lecznicy i sposobów ich zażegnania. To one zdominowały dyskusję podczas dzisiejszej sesji.
Dyrektor Welka, podobnie jak na konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu, potwierdzała, że te problemy występują. Nie od dziś.

Te problemy pojawiały się już jakiś czas temu. (…) Z uwagi na brak specjalistów na rynku i na to, że nie jesteśmy ośrodkiem, w którym jest jakaś uczelnia medyczna kształcąca lekarzy – przypomina – To nie powoduje nam przypływu specjalistów.

Ci jak, zgodnie podkreślają przedstawiciele szpitala, częstokroć wybierają większe ośrodki, położone nieopodal. Dotyczy to nie tylko lekarzy już po specjalizacji, ale także pragnących ją uzyskać rezydentów.

Uważam, że Włocławek nie jest ostatnim miejscem w Polsce, gdzie można by żyć i pracować, ale otaczające nas miasta, chociażby Toruń, czy Płock, są pewnie atrakcyjniejsze – zauważa z-ca dyrektora szpitala ds. medycznych Krzysztof Szczepański - W związku z tym, jeżeli przychodzą rezydenci, stażyści, to do Włocławka przychodzi 2-3, a w Toruniu zatrudnia się 18-tu.

Lekarze ze specjalizacją, już obecni na rynku medycznym są rozchwytywani przez szpitale. Jak dodaje dyrektor Szczepański, dla mniejszych szpitali powiatowych, w których los oddziału zależny jest często tylko i wyłącznie od jednego lekarskiego etatu, ich pozyskanie to kwestia „być albo nie być”. W efekcie stawki oferowane przez szpital w małej miejscowości są dużo większe od tych, które może zaoferować włocławska lecznica. Licytacja często jest wątpliwa z punktu widzenia bilansu placówek, niemniej oznacza poważne kłopoty dla szpitala wojewódzkiego, który takich specjalistów potrzebuje kilku, lub nawet kilkunastu.

Reasumując w wielu placówkach trwa nieustanna walka o przetrwanie oddziałów, a jej efekt nie zawsze jest pomyślny. Dotyczy to zwłaszcza mocno „deficytowej” pediatrii i neurologii, które stanęły w centrum uwagi w minionym tygodniu.

W tej chwili (…) w naszym województwie (lekarze w wieku – przyp. red.) 60+ to jest ponad 50% pediatrów, 65+ to jest ponad 30% - przedstawia sytuację kierownik Oddziału Pediatrii, dr Danuta Pora.

W kierowanym przez nią oddziale specjalistów brak. Podobnie jak w przypadku neurologii, także i tutaj problemem stają się dyżury pełnione przez lekarzy, by zapewnić całodobową opiekę na oddziale i Izbie Przyjęć.

Dyżurów w miesiącu jest 30, 31 – wyjaśnia – Przy takich dyżurach jakie są teraz, wzięcie pięciu dyżurów jest już bardzo ciężkie. Więc już wygląda z tego, że powinno być 6 osób, które pracują w pełnym wymiarze na dyżurze.

Na oddziale pracuje w tej chwili 5 specjalistów i odchodząca niebawem rezydentka. Szpital radzi sobie posiłkując się osobami z zewnątrz, niemniej i one często rezygnują z tej pracy, wybierając mniej wymagające oferty w większych miastach. Przemęczeni lekarze często wypalają się zawodowo i odchodzą, w efekcie koło się zamyka a rozwiązania nie widać na horyzoncie. To problem systemowy – podkreślają władze szpitala – We Włocławku go nie rozwiążemy.

Z tym, że problem jest ogólnopolski i dotyka niemal wszystkich polskich placówek medycznych, zgadzają się radni. Niemniej głośno zastanawiają się, czy dyrekcja robi wszystko, by ograniczyć go w kierowanej przez siebie placówce i czy włocławianie mogą być spokojni o przyszłość lecznicy.

Tak naprawdę nie dowiedziałam się za dużo. Dowiedziałam się tylko, że sytuacja jest zła, ale o tym wszyscy doskonale wiemy – opisuje wrażenia z dyskusji radna Ewa Szczepańska z klubu Koalicji Obywatelskiej – Dowiedziałam się jakie są braki kadrowe, ale nie dowiedziałam się jaka jest wizja jak zrekompensować te braki kadrowe, jak zatrudnić lekarzy – radna dodaje też, że nie przekonują jej argumenty o tym, że szpitale powiatowe „podkupują” specjalistów – Przypominam, że mamy wolny rynek. Każdy szpital jest w trudnej sytuacji, każdy szpital opracowuje taką strategię działania, żeby było dla niego jak najlepiej. Więc to stwierdzenie jest nie trafione.

Radna zwraca uwagę, że skala wynikających z tego zjawiska, niedoborów personelu, nie tłumaczy występowania problemów.

W tej dyskusji, wyjątkowo, podobne wątpliwości przejawia opozycja.

Brak zdroworozsądkowego zarządzania szpitalem – podsumowuje radny Janusz Dębczyński z Prawa i Sprawiedliwości - Pani dyrektor twierdzi, że robi wszystko, żeby te oddziały funkcjonowały dobrze (…) efekty są takie (…) że co chwila jesteśmy zaskakiwani tym, że któryś oddział, czy to neurologii, czy inny oddział jest zagrożony z tytułu braku lekarzy i w porównaniu do tej mizerii, która panuje w służbie zdrowia, to jednak inne, ościenne szpitale, z tymi brakami kadrowymi sobie potrafią radzić a nasz szpital sobie nie radzi.

Jak przekonuje Karolina Welka i Krzysztof Szczepański dyrekcja podejmuje wszystkie możliwe działania. Sytuacja jednak bywa trudna i trudno znaleźć nowe argumenty, by lekarze wybierali pracę we Włocławku. Tym bardziej, że jak przekonują samo podniesienie wysokości wynagrodzeń nie wystarczy, czego przykładem był los Oddziału Chirurgii Dziecięcej, zamkniętego w ubiegłym roku. Na dodatek, rosnące koszty generują miesięczną stratę na poziomie 500 tysięcy złotych (dane za styczeń). Na jej wysokość wpływa wzrost płacy minimalnej dla personelu, ale także wzrastające opłaty, choćby za energię elektryczną. Co więc dalej?

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której szpital Wojewódzki nie będzie dysponował kluczowymi, dla działalności szpitala i działalności leczniczej w zakresie ochrony zdrowia, oddziałami. Jest to dla mnie rzecz niewyobrażalna i jeśli będzie trzeba użyjemy argumentów politycznych, bo taka sytuacja nie może mieć miejsca – zapowiada.

Prezydent Włocławka zarzuca też szpitalowi, że informacje dotyczące zmian organizacyjnych w lecznicy dochodzą do niego za pośrednictwem mediów i nie są mu przekazywane.

Media o personalnych kłopotach włocławskiego szpitala pisać będą jeszcze nie raz. Nic bowiem nie wskazuje na to, by sytuacja miała poprawić się w najbliższym czasie i do lecznicy miałaby ustawić się kolejka specjalistów zainteresowanych zatrudnieniem.

Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz