Łukasz Zbonikowski pożegnał się z Sejmem. Przez 14 lat, startując z list Prawa i Sprawiedliwości, zajmował miejsce w sejmowych ławach przez cztery kadencje. Dziś kończy swój pobyt na Wiejskiej. „Jest mi potrzebny odpoczynek i wyciszenie” - mówił były poseł o nadchodzących tygodniach.
12 listopada po raz pierwszy zbierze się sejm IX kadencji. W sali obrad na Wiejskiej pojawią się dwie posłanki z Włocławka: Joanna Borowiak i Anna Gembicka. Po raz pierwszy od 14 lat zabraknie w nich Łukasza Zbonikowskiego. Poseł, który w minionej kadencji, po perturbacjach, wszedł do sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem, po burzliwym rozstaniu z PiS zdecydował się na samodzielny start w wyborach do Senatu. Bez powodzenia. Mandat senatorski powędrował do Józefa Łyczaka.
Wczoraj Łukasz Zbonikowski podsumował minione 14 lat dziękując wszystkim, z którymi miał okazję współpracować w tym okresie. Zarówno politykom, samorządowcom, przedstawicielom mediów, jak i wyborcom, którzy zgłaszali się do jego biura poselskiego. Także, przepraszał:
Za rzeczy, których nie dało się załatwić, za rzeczy, których nie dało się rozwiązać. Być może za nadgorliwość w wielu sprawach, myślę, że to cechuje wielu polityków, że czasem chcąc dobrze, (…) są może zbyt nadgorliwi i emocjonalni, słowem i czynem – tłumaczył na konferencji prasowej.
Były kandydat w wyborach senackich odniósł się, też do doniesień medialnych na jego temat, jakie pojawiały się (nie tylko) w ciągu ostatnich 4 lat, nazywając je „nagonką”, której stał się obiektem „bezwiednie, niechcący i niesprawiedliwie”.
Łukasz Zbonikowski podziękował także wszystkim kontrkandydatom, którzy startowali w tegorocznych wyborach parlamentarnych. Przy okazji zdradził też, że to on namówił do startu dwóch kandydatów, którzy (jak sądzi) pomogli w zwycięstwie Józefowi Łyczakowi. Chodzi o Henryka Kierzkowskiego i Józefa Kierzkowskiego. Te dwie lewicowe kandydatury, w rzeczywistości mogły odebrać głosy startującemu z poparciem SLD, PSL i KO Jerzemu Wenderlichowi.
Na zakończenie Łukasz Zbonikowski odniósł się do tego, co czeka go w najbliższej przyszłości. Jak podkreślał, nie zamierza rezygnować z aktywności społecznej, czynnie działając w ramach stowarzyszeń i związków zawodowych, których jest członkiem. Nie wyklucza też powrotu do polityki:
Nic nie trwa wiecznie i wszystko jest zmienne, zwłaszcza w polityce – przekonywał – Jestem w sile wieku, jak mówiłem w czasie kampanii. Mam wiele pomysłów.
Łukasz Zbonikowski w tej chwili chce skupić się jednak na „odpoczynku i wyciszeniu”, później zdecyduje czym będzie się zajmować w najbliższej zawodowej przyszłości.
Komentarze (3)