Anwil triumfuje nad Le Mans - zdjęcia i wideo

2018-11-21 20:28:22, Maciej Kowalczyk

Przed tym meczem jasne było jedno – ta drużyna, która wyjdzie zwycięsko z batalii w Hali Mistrzów znacząco przybliży się do celu, jakim dla obu ekip jest wyjście z grupy A Basketball Champions League. Obie drużyny przed środowym spotkaniem miały identyczny bilans punktowy, na koncie gromadząc po dwie wygrane i cztery porażki ( co w przypadku faworyzowanej przed sezonem ekipy z Le Mans jest pewną sensacją).

Mecz sąsiadów z tabeli (5. Anwil 6. Le Mans) ściągnął do Hali Mistrzów wielu kibiców złaknionych dobrej koszykówki, jednak nie da się ukryć, że na trybunach znalazło się też kilka wolnych miejsc. Ci, którzy zdecydowali się na to y spędzić wieczór na meczu BCL, brali udział... w biciui rekordu. Rekordu, który był w środę dodatkowym smaczkiem  i odpowiedzią na wyzwanie rzucone kibicom przez jednego ze sponsorów drużyny – firmę bukmacherską STS. W przerwie meczu miało się okazać, czy włocławscy kibice są najgłośniejsi w Polsce. Aby tak się stało, przeprowadzony pomiar powinien wykazać hałas na poziomie 134,2 dB. Nieco mniejszym wyzwaniem było pobicie rekordów ustanowionych przez kibiców, podczas podobnych eventów zorganizowanych przez STS ( 117 dB – Vive Kielce i 123 dB – Resovia Rzeszów). Ostatecznie udało się pobić wynik kibiców Vive, kibice we Włocławku, nie szczędząc gardeł, „wykrzyczeli” 117,9 dB). I choć to wynik więcej niż dobry, to jeszcze lepiej poszło włocławskim koszykarzom.

Mistrzowie Francji z ubiegłego sezonu, pod wodzą trenera Erica Bartecheky'ego mecz zaczęli od prowadzenia 4:0 lecz w kolejnych minutach gracze Anwilu nieco poprawili celowniki, głównie za sprawą Sobina, oraz potwierdzającego dobrą formę Simona (2 rzuty za 3 punkty w tej części) i zdołali wyrównać na dwie minuty przed końcem kwarty. Ostatecznie, po dwóch celnych Zyskowskiego włocławianie wygrali kwartę 16:14.

Drugą odsłonę rozpoczęła trójka Szewczyka, do której po chwili dołożył kolejne dwa punkty jednak rywale nie oddali łatwo pola. Przez kolejne minuty żadnej z drużyn nie udawało się przełamać rywala. Anwil wciąż prowadził, ale nie była to przewaga, która w jakikolwiek sposób mogła gwarantować spokój w głowach trenera i zawodników. Warto jednak podkreślić, że te kilka punktów zaliczki, było głównie zasługą świetnie odnajdującego się w nowej drużynie Aarona Broussarda, który po tym kiedy pojawił się na parkiecie zaliczył kolejne trzy asysty, przechwyt i ważną trójkę w piatej minucie kwarty. Nie do przecenienia byłła także zaangażowana obrona włocławia, nie zawsze efektowna, ale zdecydowanie efektywna, zwłaszcza w podkoszowych zmaganiach, w których w pierwszej kwarcie zdecydowanie częściej górą byli goście. To pozwoliło wygrać tę kwartę i polowę 36:29.

Trzecia kwarta rozpoczęła się wymianą ciosów, a ton grze francuskiej ekipy nadawali Richard Hendrix i Petr Cornelie ( których 20 punktów „uzbieranych” do 25 minuty gry stanowilo połowę punktów Le Mans), z drugiej strony wciąż odpowiadał Chase Simon i Josip Sobin, a przewaga Anwilu dochodziła do 8 punktów. Wtedy jednak dwie niepotrzebne straty pozwoliły ekipe z Francji zbliżyć się na 3 punkty. Końcówka była niezwykle gorąca, na 5 sekund przed końcem pod koszem Rottweilerów doszło do przepychanki po faulu Łączyńskiego na Thompsonie.Nerwów nie opanował Cornelie, który został ukarany przewinieniem niesportowym. Wolne Łączyńskiego pozwoliły Anwilowi na utrzymanie bezpiecznej, sześciopunktowej przewagi.

Czwarta kwarta zaczęła się od mocnego uderzenia podopiecznych Igora Milicicia, którzy po drugiej w tym spotkaniu trójce Szymona Szewczyka, wyszli na 11 punktowe prowadzenie. Kiedy na 7 minut przed końcem meczu ten sam gracz dołożył jeszcze jeden rzut zza łuku, stało się jasne, że Anwil jest na autostradzie do wygranej. Ostatecznie gracze z Włocławka pokonali mistrzów Francji 76:64.

Z punktu widzenia trybun można było pokusić się o opinię, że to było spotkanie dwóch ekip, które nie mogą odnaleźć jeszcze właściwego rytmu po sukcesie minionego sezonu. Mimo wszystko, wydaje się, że mocno przeżywający to spotkanie Igor Milicić jest nieco bliżej celu. Świadczy o tym nie tyle wynik, ile choćby zaangażowanie graczy. Choć z perspektywy widać, że Le Mans poprzeczki koszykarzom Anwilu nie postawiło na poziomie, jakiego spodzewalibyśmy się w przedsezonowych analizach, to warto odnotować, że zwycięstwo graczy z Włocławka było dość przekonujące. Z niecierpliwością można czekać chwili, kiedy team  z Kujaw zagra wreszcie w pełnym, nie spustoszonym przez kontuzje składzie. Z wciąż kontuzjowanym Mihailoviciem i nieobecnym w meczu z Le Mans Lichodiejem.

Fotorelacje


Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz