"Trener ma kilka asów w rękawie" - Michał Ignerski o półfinale z Arką.

2019-05-16 14:47:36, Maciej Kowalczyk

Czegokolwiek nie powiedzieć o tegorocznej rywalizacji Anwilu z Arką Gdynia, jedno można stwierdzić z pewnością – to nie jest wymarzony przeciwnik zespołu prowadzonego przez Igora Milicicia. Przeciwnik, którego trzeba pokonać by wejść do finału Energa Basket ligi. Pierwsze spotkanie półfinału już dziś.

Dwa mecze w lidze i dwie porażki. W tym ta, która chyba bolała najbardziej, wyjazdowa, kiedy Anwil roztrwonił kilkunastopunktowe prowadzenie w trzeciej kwarcie spotkania. Dodajmy jeszcze porażkę Anwilu w rozgrywkach pucharowych. Nic dziwnego, że trener Arki Przemysław Frasunkiewicz powiedział w jednym z wywiadów, że jego drużyna „ma sposób na Anwil”. Otwartym pozostaje pytanie, czy ten sposób zadziała na „nowy” Anwil.
Nazwanie Rottweilerów w maju – nową, tylko pozornie jest nieuzasadnione. Dość przypomnieć, że Anwil w obecnym składzie nie podejmował jeszcze rywali znad morza. Dość powiedzieć, że Anwil, jaki ścierał się z przeciwnikami w rundzie zasadniczej, to zupełnie inna drużyna w porównaniu z tą, jaka dziś wieczorem wybiegnie na parkiet w Gdyni. I nie chodzi tu tylko o skład mistrzów Polski, z przeżywającym „drugą młodość” Michałem Ignerskim. Zmiany najważniejsze, to te związane z... osłabieniem.

Bez szalejącego pod koszami Josipa Sobina, którego kontuzja wyeliminowała na starcie rundy play-off, Igor Milicić musiał odnaleźć nową receptę na grę swoich zawodników, dopasowaną do olbrzymiego osłabienia pod koszem i sposób ten, jak pokazała pierwsza runda play off i spotkania ze Stalą, odnalazł.

Nowy Anwil to drużyna wszechstronna, która potrafi przenieść ciężar gry na obwód, kryjąc w ten sposób niedostatki pod koszem. To drużyna zaangażowana w walce i chłodno kalkulująca, czego wielokrotnie brakowało w spotkaniach w rundzie zasadniczej. Czy to wystarczy?

Arka, ku zaskoczeniu wszystkich, dopiero w pięciu spotkaniach uporała się z Legią Warszawa, popełniając wyraźny falstart w rundzie play off. W decydującym, piątym spotkaniu nie pozostawili jednak złudzeń przyjezdnym i zameldowali się w półfinale jako ostatnia z drużyn. Drużyna z ogromnym potencjałem i drużyna gwiazd. Bostic, Florence, Łapeta, Szubarga, Ginyard, Dulkys – to nazwiska których kibicom basketu nie trzeba rekomendować. Zwłaszcza James Florence, wydaje się być tym, który w meczach z Anwilem, może „robić różnicę”.

Która z drużyn ostatecznie przedłuży szanse na mistrzostwo? Nie wiemy. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że będzie to seria zacięta i do ostatniej chwili trzymająca w napięciu.

Jak widzą ją zawodnicy i trener Anwilu? Więcej w materiale wideo.

Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz