Kulturoznawcy, filozofowie, pedagodzy - kogo (nie)szukają pracodawcy

2019-01-29 11:45:38, Maciej Kowalczyk

Rynek pracodawcy, czy rynek przedsiębiorcy? Jeszcze nigdy to pytanie nie pozostawało tak aktualne, jak w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Choć stopa bezrobocia w regionie kształtuje się na najniższym poziomie od dekad, nie oznacza to jednak, że każdy zainteresowany „z miejsca” znajdzie na rynku „pracę marzeń”. Jaka więc jest rzeczywista sytuacja osób poszukujących pracy? Czy ludziom młodym łatwo jest „wystartować” na rynku? Nieśmiertelne: "jest dobrze, ale może być lepiej", wciąż pozostaje aktualne.

W ubiegłym tygodniu przyglądaliśmy się spotkaniu „Czas na młodych”, na którym przedstawiano projekty finansowane przez UE dla osób rozpoczynających swoją zawodową karierę. Przy okazji postanowiliśmy przyjrzeć się temu, jak naprawdę wygląda sytuacja absolwenta, który staje przed wyborem ścieżki zawodowej kariery. Czy rzeczywiście jest tak dobrze, jak słychać?

I tak i nie. Jak już pisaliśmy po pierwsze ważne jest to gdzie na rynek pracy wkraczamy. W kujawsko-pomorskim mieszkańcy Torunia, czy Bydgoszczy nie mają problemu z podjęciem pierwszej pracy, częstokroć w wymarzonym zawodzie. We Włocławku, gdzie stopa bezrobocia wynosi 10,4 % sytuacja jest gorsza, ale prawdziwym wyzwaniem i problemem jest znalezienie pracy na wschodzie i południu regionu, gdzie procent osób bezrobotnych przekracza 15.

Nawet jednak tam, gdzie bezrobocie jest niskie, praca nie czeka na każdego. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę kwalifikacje zawodowe osoby poszukującej pracy:

Generalnie rzecz biorąc na pewno brakuje na naszym rynku specjalistów. Osób, które mają „fach w ręku”. Czyli zawody związane np. z kwestiami budowlanymi – potwierdza Maciej Smolarek z Wojewódzkiego Urzędu Pracy – Najłatwiej znaleźć pracę osobom z wykształceniem technicznym, inżynieryjnym, czy związanym z branżą IT, programowaniem – dodaje, że na takie osoby praca czeka jeszcze zanim uzyskają dyplom wyższej uczelni.

Nie bez znaczenia dla potencjalnego pracodawcy jest też to, by zatrudniana osoba mogła „wylegitymować się” zawodowym doświadczeniem, co (jak pisaliśmy) bywa trudne i często tworzy błędne koło oczekiwań. Przy okazji rynek pracy ujawnia też inny problem, z którym borykają się pracownicy i pracodawcy. Problem mający swoje źródło w systemie edukacji.

Problemem jest cały czas niedopasowanie kompetencji, kwalifikacji, które mają osoby wchodzące na rynek pracy, do tego co faktycznie jest na tym rynku potrzebne - mówi Maciej Smolarek.

Są jednak zawody w których, z uwagi na brak wykształconych specjalistów pracodawcy sami „inwestują” w pozyskanie przez pracowników wymaganych umiejętności, wiedząc, że osób już wykwalifikowanych na rynku nie ma, lub też jest ich, „jak na lekarstwo”.

Istotnie, pracodawcy w różnych branżach narzekają, że są w stanie zatrudnić każda liczbę pracowników, byleby te osoby były. Co więcej, są w stanie zatrudniać osoby o innym doświadczeniu, o innej wiedzy i kwalifikacjach., przyuczając je. Z drugiej strony mówią też, żeby takiej osobie, po prostu, chciało się pracować.(...) Mamy takie branże, np. IT, gdzie każdy pracownik staje się powoli na wagę złota.

Słowem – są branże, w których to pracownik zaczyna powoli dyktować warunki pracodawcom, a nie odwrotnie. Jednak nie możemy mówić o tym, że zjawisko to występuje wszędzie z jednakową intensywnością. Co mają więc zrobić młodzi, by zwiększyć swoje szanse na atrakcyjną i dobrze płatną pracę? Zadbać o kwalifikacje i wykształcenie. Przy czym, wbrew pokutującej jeszcze kilka lat temu opinii, wykształcenie niekoniecznie oznacza tutaj uzyskanie dyplomu wyższej uczelni. Swoją przyszłość zawodową muszą zacząć kształtować 18-latkowie, a nawet absolwenci szkół podstawowych wybierający dalszy kierunek kształcenia.

Pomocny może być tu „Barometr Zawodów” publikowany przez WUP. Coroczna publikacja wskazuje na najbardziej „deficytowe” zawody na rynku. Co prawda trudno jest wyrokować, czy za pięć lat „barometr” będzie wyglądał podobnie, z drugiej jednak strony trudno przypuszczać, by widoczne obecnie tendencje na rynku pracy miały się zmienić, w dającej się przewidzieć przyszłości. Trudno po raporcie spodziewać się zaskakujących danych. I rzeczywiście, w rozpoczynającym się roku, zdaniem WUP, pracodawcy ponownie skarżyć się będą na deficyt pracowników budowlanych, kierowców samochodów ciężarowych, spawaczy, skrawaczy i ślusarzy, pielęgniarek, lekarzy, specjalistów robotyki i automatyki, specjalistów baz danych i innej wykwalifikowanej kadry IT. Co ciekawe jednak specjaliści prognozują także, że coraz bardziej widoczny będzie brak... nauczycieli. Chodzi jednak o tych, związanych z nauką zawodową, gdzie problemem jest fakt przechodzenia na emeryturę specjalistów, których następców, po prostu, brak.

Na drugim biegunie znajdują się ekonomiści, pedagodzy, pracownicy biur turystycznych, absolwenci filozofii, historycy, politolodzy i kulturoznawcy. Ofert dla tych grup, według barometru, pojawi się w tym roku najmniej.

Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz