Anwil – Polpharma. Po dogrywkach 122:115

2019-01-02 22:22:03, Maciej Kowalczyk

Starcie Anwilu Włocławek z Polpharmą Starogard Gdański rozpoczęło koszykarski rok 2019 we Włocławku. I ten rok zaczął się od zwycięstwa, choć przesadą byłoby powiedzieć, że zaczął się udanie.

Zajmujący siódmą pozycję w ligowej tabeli zawodnicy ze Starogardu na zakończenie roku pokonali Spójnię i do Włocławka przyjechali po sprawienie niespodzianki. Ta sztuka im się nie udała, choć radosny streetball, który po części udało się im narzucić ekipie gospodarzy, sprawił tym ostatnim masę kłopotów.

Początek spotkania należał do zawodników ze Starogardu. Dzięki celnym rzutom za trzy (5 celnych na 7 prób w pierwszych 5 minutach spotkania) Busseya i Młynarskiego, to podopieczni trenera Gronka chwilami prowadzili 6 punktami. Konsekwentnie grający włocławianie nie pozwalali na powiększenie tej przewagi, z drugiej strony byli wciąż bezradni wobec Tre Busseya, który w pierwszej kwarcie zdobył imponujących 14 punktów (80% skuteczności za trzy). Dopiero udana końcówka w wykonaniu Michała Michalaka i Chase'a Simona pozwoliła na ograniczenie strat do dwóch punktów.

Na prowadzenie Rottweilerom udało się wyjść dopiero w drugiej kwarcie. Najpierw, zza łuku trafił Mihajlović po asyście Markovicia, po chwili ten sam duet powtórzył swój wcześniejszy wyczyn i włocławianie prowadzili już czterema punktami. Kolejne punkty Vladimira Mihailovicia (tym razem za dwa) zmusiły trenera Gronka do wzięcia czasu. Niewiele to jednak pomogło, przewaga Anwilu chwilami sięgała 10 punktów. W końcówce kwarty ponownie jednak przebudził się Bussey a swoje „trzy grosze” dorzucił drugi z obwodowych Stargardu – Justin Bibbins i goście zbliżyli się na 4 punkty.

Po pierwszych dwudziestu minutach włocławianie prowadzili 56:52. Jednak tym co szczególnie zwracało uwagę w statystykach był wyczyn drużyny gości. W pierwszej połowie oddali oni na kosz włocławian aż 19 rzutów „za trzy” i zaledwie 16 za dwa punkty. Co ciekawe, mieli także lepszą skuteczność z dystansu (52%) niż spod kosza (50%). Trochę zaskakujące było to, że ten styl gry dał narzucić sobie Anwil, oddając tyle samo rzutów z dystansu, przy zdecydowanie jednak gorszej skuteczności (26%). Na usta cisnęło się pytanie, czy ten „radosny streetball” może doprowadzić gości do zwycięstwa? Okazało się, że nie, choć zabrakło niewiele.

Nieporadnie grający Anwil pozwolił ekipie Polpharmy na szybkie wyjście na sześciopunktowe prowadzenie już po trzech minutach kolejnej odsłony gry. Nadal zawodziła obrona, zaś przeciwnicy bezlitośnie karcili graczy z Włocławka rzutami z dystansu. Czas wzięty przez trenera Milicicia nie pomógł i stargardzianie nadal „odjeżdżali” włocławianom, dopiero w samej końcówce kwarty pozwalając na zbliżenie się Anwilu na 6 punktów.

Dzięki serii 7 punktów Simona włocławianom udało się zbliżyć na dwa „oczka”, już w pierwszych minutach ostatniej odsłony. Po rzucie Broussarda, na 7:50 przed końcem kwarty, na tablicy wyników widniał remis a kolejne minuty przyniosły zażartą walkę kosz za kosz. Na sześćdziesiąt sekund przed końcem Polpharma prowadziła 97:99 i o czas poprosił trener Milicić. Po wznowieniu gry dwa osobiste trafił Simon, doprowadzając do remisu. Jak się miało okazać były to ostatnie punkty regulaminowego czasu gry. We Włocławku konieczna była dogrywka.

W niej, dzięki Lichodiejowi i Kostrzewskiemu, Anwil wypracował sobie 5 punktów przewagi, jednak i to nie zagwarantowało zwycięstwa. Na 4 sekundy przed końcem indywidualną akcją popisał się Bussey i na tablicy wyników znów pojawił się remis. Rzut na wagę zwycięstwa mógł  oddać Michalak, jednak nie trafił i kibiców we Włocławku czekało kolejnych pięć minut emocji. W drugiej dogrywce zacięła się nieco najgroźniejsza broń Polpharmy – rzuty za trzy. Niecelne próby pozwoliły na stopniowe powiększanie przewagi Anwilu, który wygrał ostatecznie 122:115.

Fotorelacje


Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz