Anwil przegrał ze Spójnią na własnym boisku

2018-11-04 13:12:54, Maciej Kowalczyk

Mecz czternastej w tabeli Spójni (która dotąd wygrała tylko jedno spotkanie) z mistrzowskim Anwilem, powinien być dla włocławskiego kibica ucztą dla oka i miłym wejściem w listopadowy weekend. Ten sam kibic jednak powinien pamiętać, że początek sezonu w wykonaniu Anwilu przekonujący nie jest i mecze dobre przeplatane są spotkaniami o jakich najrozsądniej byłoby zapomnieć. Piątkowa gra zapisała się zdecydowanie bliżej drugiej kategorii.

O ile dotąd gracze Anwilu zazwyczaj wchodzili w mecz dobrze, by po upływie dwudziestu minut stracić impet i pomysł na grę, tym razem w pierwszej części spotkania sprawiali wrażenie graczy, którzy choć na parkiecie są, to niekoniecznie wiedzą po co.

To był początek jak z koszmaru. Brak skuteczności Anwilu i koncertowa gra przeciwników. Gdyby oceniać potencjał obu drużyn po pierwszych minutach spotkania, trudno byłoby jednoznacznie stwierdzić, która z nich ma europejskie aspiracje. Po sześciu minutach gry stargardzianie prowadzili już 23 do 5 i nic nie wskazywało na to, by podopieczni Igora Milicicia mieli pomysł na to, jak ten stan rzeczy zmienić. A jednak - wyraźna poprawa gry w obronie, nieco lepsza skuteczność i seria 8:0 pozwoliła na zmniejszenie strat. Ostatecznie po pierwszej kwarcie włocławianie przegrywali dziesięcioma punktami.

Druga część gry początkowo upływała pod dyktando gospodarzy. Siedzącego na ławce Łączyńskiego (odpoczynek) dobrze w dostarczaniu piłek zastąpił Marković, punktował Kostrzewski a wszechstronny Simon walczył na tablicach i na pięć minut przed końcem połowy Anwil przegrywał już tylko 3 punktami, by po kilkudziesięciu sekundach... Przegrywać różnicą 10 oczek po rzutach Pamuły i Hickeya. Stratę trzeba było odrabiać niemal od początku. Nie udało się. Do szatni w lepszych nastrojach udali się gracze trenera Koziorowicza, prowadząc 46 do 41.

Po przerwie obraz gry początkowo nie uległ zmianie. Anwil atakował usiłując zniwelować przewagę, ale Spójnia trzymała dystans i korzystała z nadarzających się okazji, dzięki czemu na moment jej prowadzenie wzrosło nawet do 10 punktów. Włocławianie nie dawali za wygraną i konsekwentnie zbliżał sie do przeciwników. Wreszcie, po 29 minutach gry akcją 2+1 Wadowski najpierw doprowadził do remisu, by po chwili wyprowadzić Anwil na jednopunktowe prowadzenie po celnym osobistym. Włocławianie wygrali tę część gry 18 do 11 i po 30 minutach prowadzili 2 punktami (59:57).

Czwarta odsłona spotkania trzymała w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Żadnej z drużyn nie udawało się wyjść na większe niż czteropunktowe prowadzenie a wynik zazwyczaj bliski był remisu. Na 38 sekund przed zakończeniem spotkania na tablicy widniał wynik 75:75, wtedy jednak za trzy trafił Pamuła i stało sie jasne, że o zwycięstwo gospodarzy będzie niezwykle trudno. Anwil jednak walczył. Na doprowadzenie do remisu, na 10 sekund przed końcem szansę miał Simon, wykorzystał jednak tylko jeden z dwóch wolnych. Po chwili jednak strata Frasia wlała nadzieję w serca kibiców Anwilu. Jednak juz za moment złe podanie Simona przekresliło wszelkie szanse na zwycięstwo. Anwil po słabej grze przegrał to spotkanie 81 do 80.

Fotorelacje


Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz