Trefl nie dogonił Anwilu

2018-10-21 08:41:22, Maciej Kowalczyk

Do kolejnego meczu sezonu Anwil po raz kolejny przystąpił bez Nikoli Markovica, wciąż zmagającego się z kontuzją kręgosłupa. Do ostatniej chwili ważył się występ Vladimira Mihailovica. Podczas meczu z BC Niżny Nowogród odnowiła mu się kontuzja kostki, jakiej nabawił się w Windawie. Ostatecznie Czarnogórzec nie zagrał.

Sąsiedzi z ligowej tabeli na koncie odnotowali do sobotniego spotkania po jednym zwycięstwie, apetyty ze strony kibiców były zdecydowanie większe, zwłaszcza w przypadku Anwilu, który po emocjonującym meczu w Gdyni przegrał z Arką, by w drugiej kolejce w bezbarwny sposób pokonać szczecińskie Wilki. Kibice liczyli tym razem na nie tylko dobrą grę, ale i przekonujące zwycięstwo, które uspokoiłoby nastroje po kilku meczach “w kratkę”.

Spotkanie z Treflem od początku było wyrównane. Obie ekipy grały punkt za punkt, choć to Rottweilery utrzymywały niewielkie 2-4 punktowe prowadzenie. Tak było przez pierwszych 7 minut, wtedy Anwilowi udało się odskoczyć od rywali na 21:14 i kiedy wydawało się, że kwarta zakończy się bezpieczną przewagą gości - przebudził się Ian Baker. Jego dwie trójki pozwoliły, by sopocianie zniwelowali przewagę w niespełna minutę.

W drugiej kwarcie Trefl poszedł za ciosem, wychodząc na trzypunktowe prowadzenie. Po chwili jednak gracze Igora Milicicia zwarli szeregi i po akcjach Simona, Zyskowskiego (100% skuteczności z gry 5/5!) i Kostrzewskiego udało im się dojść rywali a po chwili wyjść na kilkupunktowe prowadzenie.

Włocławianie w tej kwarcie nadal grali szybko i skutecznie i na cztery minuty przed końcem połowy prowadzili już 14 punktami. Szybkie ataki znajdowały drogę do kosza rywali a Treflowi wyraźnie brakowało pomysłu jak ograniczyć poczynania Anwilu.

W ekipie trenera Klozińskiego zdecydowanie wyróżniał się Leończyk. Zawodnik, który jeszcze kilka miesięcy temu podnosił mistrzowski puchar w barwach Anwilu, miał w tym meczu coś do udowodnienia. To było jednak za mało. Do przerwy włocławianie prowadzili trzynastoma punktami, po buzzer beaterze Lichodieja.

Rosyjski skrzydłowy “wielkie strzelanie” kontynuował po przerwie, trafiając kolejne dwie trójki, a że pod koszem swoje dodawał Sobin w odwodzie zaś był także dobrze dysponowany Simon - nic dziwnego, że włocławianie powiększali przewagę, która przekroczyła 20 punktów. Kwarta zakończyła się ostatecznie 19 punktowym prowadzeniem Rottweilerów.

Ostatnie 10 minut meczu rozpoczęła pogoń sopocian. Po kolejnych trafieniach Taylora i Bakera przewaga stopniała do czternastu punktów i przed oczami co bardziej nerwowych kibiców stanęła czwarta część meczu z Arką. Sytuację uspokoił niezawodny Lichodiej trafiając po raz kolejny za trzy i stało się jasne, że ekipie z Trójmiasta o zwycięstwo będzie bardzo trudno. Tak też było, kwarta nie przyniosła większych emocji. Trefl gonił spokojny (chwilami za spokojny) Anwil, ale wystarczyło to jedynie do zmniejszenia rozmiarów porażki.

To był dobry mecz w wykonaniu graczy Igora Milicicia. Lichodiej po raz kolejny pokazał, że jego doświadczenie, rzuty z dystansu oraz walka na desce są dla Anwilu bezcenne. Znakomity mecz rozegrał też Łaczyński. Kapitan Anwilu zaliczył trzynaście asyst z których korzystali, między innymi, Zyskowski (15 punktów) i Michalak, który skończył mecz z 14 oczkami.

Trefl Sopot – Anwil Włocławek 82:92 (22:22, 18:31, 17:23, 25:16)

Trefl: Baker 17, Leończyk 17, Taylor 16, Kulka 12, Kolenda 9, Śmigielski 6, Jeszke 5, Motylewski 0, Rompa 0, Walda 0
Anwil: Lichodiej 16, Zyskowski 15, Michalak 14, Simon 11, Kostrzewski 10, Sobin 10, Łączyński 5, Szewczyk 5, Wadowski 3, Komenda 2, Parzeński 1

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz