
W sobotni wieczór Kamil Łączyński po raz 500. pojawił się parkietach ekstraklasy. Jubileusz „zepsuli” jednak goście. Legia Warszawa zasłużenie wygrała z Anwilem Włocławek 77:85.
Obie drużyny przystąpiły do tego spotkania w niepełnych składach. Włocławianie osłabieni brakiem Ryana Taylora i DJ Funderburka, koszykarze ze stolicy wystąpili bez swojego lidera Kamerona McGusty'ego. Jak się miało okazać, brak swojej największej gwiazdy warszawiacy z nawiązką zrekompensowali skutecznością swoich obwodowych.
Spotkanie w Hali Mistrzów miało w pierwszej połowie dość wyrównany przebieg, choć to gracze ze stolicy częściej znajdowali się na kilku punktowym prowadzeniu. Włocławianie nie potrafili znaleźć rytmu gry i słabo rzucali z dystansu, co przy skuteczności rywali zza łuku (w całym spotkaniu 15/32 czyli 46%) sprawiało, że to podopieczni Selcuka Ernaka musieli gonić rywali.
Po przerwie płomień nadziei w serca włocławskich kibiców wlał Michał Michalak wraz z Deanem Wiliamsem i Justinem Turnerem. Po rzutach tych graczy włocławianie wyszli na nawet na 5-punktowe prowadzenie, ale niezwykle skuteczny Turner (24 punkty) to było za mało, by radykalnie zmienić obraz spotkania. Włocławianie utrzymywali się na niewielkim prowadzeniu, jednak w czwartej kwarcie to goście ponownie ruszyli do huraganowego ataku.
Od stanu 73:72 dla gospodarzy na parkiecie dominowała już tylko jedna drużyna. Przez kolejne cztery minuty legioniści pozwolili na zdobycie przez włocławian zaledwie czterech punktów, sami zapisując ich na swoim koncie 13 i zamknęli wynik tego meczu.
Sobotnia porażka była piątą przegraną Anwilu w tegorocznych rozgrywkach. Kolejny mecz rozegrają w niedzielę 6 kwietnia, kiedy na wyjeździe zmierzą się z Górnikiem Książ Wałbrzych.
Komentarze (0)