To nie było najpiękniejsze spotkanie w wykonaniu zawodników Anwilu, ale dzięki znakomitej trzeciej kwarcie podopieczni trenera Ernaka odnieśli czwarte ligowe zwycięstwo pokonując PGE Spójnię 72:64.
Kibice przyzwyczajeni do „atomowego” wejścia w mecz w wykonaniu Rottweilerów tym razem oglądali niezwykle wyrównany początek meczu, na dodatek z wyraźną przewagą koszykarzy prowadzonych przez Andreja Urlepa. Po niespełna 3 minutach spotkania Anwil prowadził co prawda 6:2 po trójce Luka Nelsona, ale już kilka chwil później pożegnał się zarówno z prowadzeniem, jak i podstawowym rozgrywającym. Nelson po zaledwie trzech minutach spotkania musiał opuścić plac gry sygnalizując kontuzję.
Pod jego nieobecność szwankował zwłaszcza atak Anwilu. Włocławianie często nie potrafili umieścić piłki w koszu próbując zarówno rzutów z dystansu, jak i decydując się na próby z półdystansu. Po 10 minutach spotkania na tablicy wyników widniał rezultat 13:16 dla gości. Także i druga kwarta nie przyniosła przełomu a goście utrzymywali niewielkie prowadzenie.
W trzeciej odsłonie sprawy w swoje ręce wziął Michał Michalak. Jego trzy celne trójki pozwoliły na zbudowanie przewagi nad nad rywalami (51:42 na niespełna dwie minuty przed końcem kwarty). Jak miało się okazać był to decydujący fragment spotkania. W czwartej kwarcie bowiem włocławianie utrzymywali przewagę nie pozwalając rywalom na zbyt wiele. Co prawda gracze Spójni potrafili zbliżyć się nawet na 5 punktów, ale Anwil skutecznie odpowiadał utrzymując bezpieczny dystans i zamykając mecz wynikiem 72:64.
Włocławianie pozostają, obok Trefla Sopot, jedną z dwóch niepokonanych ekip w lidze i liderują tabeli OBL. Kolejne spotkanie we Włocławku już w środę, gdy w meczu pucharowym Anwil zmierzy się z Dnipro.
Komentarze (0)