4. Balonowe Mistrzostwa Świata Juniorów - tak wyglądały 'od kuchni'

2018-09-18 10:22:29, Maciej Kowalczyk

Pobudka chwilę po 4:00, by zdążyć na poranną odprawę, szybkie przygotowania i lot na cel. Powrót na lotnisko i ponowny start po 16:00. Tak wyglądał dzień ekip balonowych, jakie zawitały do Włocławka na 4. Balonowe Mistrzostwa Świata Juniorów FAI.

Ekip zaś pojawiło się kilkadziesiąt. Do rywalizacji zgłosiło się 49 pilotów z 17 krajów świata: Australii, Austrii, Belgii, Brazylii, Czech, Danii, Francji, Holandii, Japonii, Litwy, Niemiec, Polski, Rosji, Słowacji, Ukrainy, USA i Wielkiej Brytanii. Łącznie, przez tydzień Włocławek stał się domem dla 209 członków lotniczych ekip. Sporo, ale ta średnia – 4 osób na jeden balon zaskakuje mniej, gdy zdamy sobie sprawę, jak wiele przygotowań trzeba, by balon bezpiecznie wzniósł się w powietrze i jak wiele zadań stoi przed ludźmi na ziemi nawet wtedy, gdy piloci przemieszczają się po niebie.

Przygotowanie i transport gondoli, analiza warunków meteo, wypuszczanie sond meteorologicznych i gromadzenie danych, te wszystkie zadania stoją przed „naziemnymi pomocnikami” pilotów. Spotkany przez nas Michał Przybytek, z ekipy pilota Marka Kalinowskiego, właśnie przygotowywał się do wypuszczenia w powietrze sondy:

Pilot powiedział, żeby podjechać i zmierzyć kierunek wiatru - tłumaczy w chwili przerwy - Tak, żeby schodzili na miejsce z określonego kierunku i mogli przelecieć dokładnie nad „krzyżem”.

A taki przelot „nad krzyżem”, to klucz do sukcesu w balonowych zawodach. Jak podkreśla Prezes Aeroklubu Włocławskiego, Bartosz Nowakowski, nie chodzi o to, żeby polecieć jak najwyżej, ani jak najdalej.

To jest latanie precyzyjne, trzeba znaleźć się w określonym czasie, na określonej wysokości i w określonym miejscu. Tam „markować” cel za pomocą trackloggera, który każdy pilot ma na pokładzie swojego balonu.

Bywają jednak też i konkurencje bardziej tradycyjne, gdzie na ziemi, w kilku miejscach wykładany jest biały krzyż, taki o jakim wspomniał nam Michał Przybytek. Zadaniem pilotów jest wtedy przelot nad takim miejscem i trafienie w znak swoim „markerem”, czyli obciążoną piaskiem wstążką. Myliłby się jednak ten, kto wyobrazi sobie, że mocne ramię i celne oko zastąpi tu umiejętności baloniarza. Po pierwsze i tu także, na pokładach statków powietrznych obecne są trackloggery, które korzystając z pozycjonowania GPS są w stanie prześledzić trasę przelotu. Po drugie, nic nie zastąpi precyzyjnego podejścia nad cel, a popełnionych błędów nie da się „poprawić”.

Naprowadzanie balonu na cel wydaje się rzeczą prostą, ot, lecimy i jeśli „dobrze wieje” znajdziemy się w odpowiednim miejscu i czasie. Tak jednak nie jest.. Pilot tylko pozornie nie ma wpływu na to, w którą stronę porusza się balon.

Na różnych wysokościach wiatry wieją z różnymi kątami – wyjaśnia Bartosz Nowakowski, wskazując balony poruszające się raz wyżej, raz niżej – Piloci wykorzystując te zmienne kierunki wiatru starają się dolecieć do celu, które albo sami określili sobie wcześniej (…) albo starają się dolecieć do celów, które wyłożyła komisja sędziowska.

Komisja sędziowska i organizatorzy, w te dni nie mogli narzekać na nadmiar snu. Dzień w dzień pojawiali się na lotnisku około 4:00, by zapoznać się z aktualną sytuacją meteorologiczną i podjąć pierwszą, najważniejszą decyzję - czy dziś warunki pozwalają na start, tych przecież jeszcze niedoświadczonych pilotów - juniorów.

To jeszcze nie są ludzie, którzy mają tysiące godzin nalotu, jak ja. To są ludzie, którzy mają dziesiątki godzin nalotu i te warunki muszą być dla nich na tyle dobre, żeby te zawody były dobrze wspominane również pod względem bezpieczeństwa.

Jeśli warunki są odpowiednie przystępuje się do organizowania konkurencji, tak, by o 5:30, gdy piloci pojawiają się na porannej odprawie, mogli zapoznać się z przygotowanymi zadaniami. Później jeszcze ostatnie przygotowania i start. Po południu zaś, cała zabawa znów się powtarza. Nie ma więc czasu na nudę.

Wstajemy (…) 4:15 – potwierdza Michał Przybytek. Kiedy spotkaliśmy go na popołudniowych zawodach, czekało go jeszcze kilka godzin zajęć – Mniej więcej o 19:00 powinni być na ziemi (piloci – przyp. Red.), więc do 20:00 spakowanie i można jechać na tankowanie, zależy jak daleko wylądowali.

W składzie ekipy Marka Kalinowskiego, do której należy, oprócz niego za obsługę odpowiadają jeszcze trzy osoby. Dużo?

Im więcej tym lepiej – wyjaśnia – Zawsze jest więcej rąk... Sprawniej pójdzie zapakowanie, rozpakowanie, przygotowanie samego balonu.

Rzeczywiście, choć krótki rzut oka na pracę balonowych ekip, daje pojęcie, jak wiele potrzeba, by te majestatyczne statki wzbiły się w powietrze. Zapraszamy do tego, byście wraz z nami zajrzeli na zaplecze balonowego sportu. Jak wygląda – zobaczycie w naszym materiale wideo.

 

 

Fotorelacje


Komentarze (0)


Dodaj swój komentarz